sobota, 21 lutego 2009

Po spotkaniu biblionetkowym...

... mój stan posiadania gwałtownie się zmienił.
Oddałam w ręce właścicieli:
- "Chłopiec w pasiastej piżamie" John Boyne
- "Dawid Copperfield" Charles Dickens tom drugi
- "Książki i ludzie" Barbara Łopieńska
- "Układ" Elia Kazan
- "Upadek sombrera" Richard Brautigan
- "Utracona cześć Katarzyny Blum" Heinrich Boll
- "Złoty pelikan" Stefan Chwin

Z półek wyciągnęłam i pożyczyłam do czytania:
- "Tam, gdzie spadają anioły" Dorota Terakowska- Olimpii
- "Dom na Sekwanie" Wiliam Wharton- Marylkowi
- "Bartłomiej Farrar" Josephine Tey - madame seneka
- "Oskar i pani Róża" (w jednym tomie z innymi) E.E. Schmitt - koko
- "Widnokrąg" Wiesław Myśliwski - Nesce

Oddano mi i natychmiast poszło dalej:
- "Jak rozmawiać o książkach, któych się nie czytało" Pierre Bayard - od Dot przeszło do Olimpii
- "Duża ryba" Daniel Wallace - od villeny do madame seneki

Oddano mi i mam i mogę wstawić na półkę:
- "Niebezpieczne związki" Pierre Choderlos de Laclos

Pożyczono mi do przeczytania:
- "Podróże z Ryszardem Kapuścińskim" - od Dot
- "Książki wybrane" Grisham, Sparks, Higgins, Eidson - od Joli
- "Dawid Copperfield" tom pierwszy - od Joli
- "Kapuściński: nie ogarniam świata" Bereś, Burnetko - od Marylka
- "Dzienniki" Virginii Woolf - od Dot
- "Moulin Rouge" Pierre La Mure - od Joli
- "Z pokorą i uniżeniem" Amelie Nothomb - od Dot

I podarowano na własność (Olimpia pracuje w bibliotece, jeśli dobrze usłyszałam, i to są książki wycofane z obiegu) - "Wielki Gatsby" F. Scott Fitzgerald Razem dwadzieścia trzy książki, nie licząc tych, które tylko pomacałam, przejrzałam i zaklepałam sobie na przyszłość. Lubię czasem ponapawać się liczbami...

czwartek, 19 lutego 2009

Kolejny nabytek

do książkowej kolekcji: Manuela Gretkowska "My zdies' emigranty". Na razie tworzy malutką stertkę na stole, albowiem ponieważ pozostałe książki upchałam na regale. Skończyłam Chwina, nie porwał mnie, chylę głowę, ale z daleka. Teraz "Księga rzeczy utraconych" na tapecie.

wtorek, 17 lutego 2009

Po wizycie w Empiku

Okazało się, iż zgodnie z moimi oczekiwaniami "Wyszywanki" Marjane Satrapi kupione w zeszłym tygodniu były jedynym egzemplarzem. Oddałam je więc, tłumacząc, że są pomylone kartki i wyruszyłam na poszukiwanie zastępstwa. Najpierw oczywiście komiksy, ale Calvina i Hobbesa nie było, niestety. Inne książki Satrapi? Persepolis, już czytałam. Rzut oka na literaturę polską, obcą, fantastykę, jest mi coraz cieplej, uch - no dobra, niech będzie "Księga rzeczy utraconych" Johna Connolly'ego, ostatnio zaglądałam do schowka i coś tam było o literackich odnośnikach. Biorę.

Po czym dzwonię do ślubnego i chwalę się, że mam nową książkę, a on na to: ale sprawdziłaś, czy ma jakieś braki, prawda? ;)

Neska pyta, jak mi się Chwin podoba (przyznałam się, że właśnie czytam). Jestem w połowie "Złotego Pelikana" i chylę głowę przed piórem, te metafory, umiejętność wydłubania sedna z zalewu myśli, ładne okrągłe zdania, ba! ten facet umie opisywać sny! - ale to wszystko takie lekkie, ulotne, mało mięsa, akcja, akcja, gdzie jest akcja, żywa, soczysta?

poniedziałek, 16 lutego 2009

Oddałam pożyczone i przeczytane "Wieki światła" Iana MacLeoda

Jednocześnie - uwaga, uwaga! - odmówiłam pożyczenia tomu drugiego, mimo iż oceniłam książkę na czwórkę.
Dlaczego? Ano dlatego, że wiek dziewiętnasty mało mnie interesuje, nawet jeśli jest przesunięty nieco w lewo i skos, czyli z domieszką magii. Do tego klimaty rozpoczynającej się właśnie walki ludu roboczego ze zgniłą arystokracją są mdłe, a trzon opowieści ni z gruszki, niz pietruszki tkwi w fascynacji robotnika i proletariusza pięknością, która wg norm społecznych jest wyrzutkiem i odmieńcem.
Oglądaliście "Wielkie nadzieje"? Nie? Ja też nie, ale już zajawka puszczana całkiem niedawno w tv nakreślała obrazek: on naiwny i zakochany, ona zimna i okrutna.

Tu tak samo. Tylko nic z tego nie wynika, brak puenty, świat się nie zawalił, tylko łupnął i osiadł niżej, wszystko się kręci po staremu. To już było, bez magii, bez odmieńców, bez udziwnień. Po serii "Uczta wyobraźni" spodziewałam się więcej.

Edit: Zapomniałam wyjaśnić, czemu czwórka. Otóż za niewątpliwy kunszt pisarski.

sobota, 14 lutego 2009

Bilans musi wyjść na zero...

Z księgozbioru wyprowadziły się dwie pozycje: Sturgeona "Klucz do nieba" (nawiasem mówiąc, prześliczna, przecudowna, przeuwielbiana przeze mnie nowelka) oraz Gunna "Zamknięty świat". Poszły do Anny z Łodzi. W zamian wprowadziły się dwie książki Marjane Satrapi: "Wyszywanki" i "Kurczak ze śliwkami". Ta pierwsza przecudowna, druga mniej. Niestety, znowu nacięłam się w Empiku na błędnodruk, źle wszyte kartki (pomylona kolejność). W dodatku wcale nie widać tego na pierwszy rzut oka, bo strony nie są numerowane, szkoda. Zamierzam jednak iść z książką, paragonem i grzecznie poprosić o wymianę. Po cichu przyznałam się ślubnemu, iż liczę na to, że tej książki już nie będzie (z półki ściagnęłam jedyny egzemplarz) i będę mogła wziąć inną w tej cenie. Na co ślubny - tak, to od razu szukaj takiej, co jest jedna na półce i coś z nią jest nie tak, właśnie znalazłaś darmowe źródło książek...

poniedziałek, 9 lutego 2009

Po wizycie u Mamy

Zawiozłam jej Pierzchalską-Słomczyńską oraz Raszewskiego, a w zamian dostałam biografię Waldorffa pióra Urbanka. To ta, w której Urbanek tak silnie uwypukla (o ile zdążyłam się zorientować przekartkowawszy) homoseksualizm p. Jerzego. Po przeczytaniu moja Mama zacząła wypożyczać sobie książki autorstwa Waldorffa i czytać je po kolei. W jednej dopatrzyła się wzmianki, jak to autor pojechał do Wilna do swojej wielkiej miłości, oczywiście bez szczegółów. Poza tym na ten temat Waldorff był wyjątkowo dyskretny. Jeszcze siostra wydłubała skądś (ze strychu pewnie) MacLeana "Noc bez brzasku" i dała mi, bo moja. No pewnie, że moja, bo dostałam ją od Mikołaja w 1990 roku. W książce są podreślone ołówkiem wszystkie słowa związane ze śniegiem i lodem. To nie pierwsza taka książka 'oznakowana' w ten sposób, nie bardzo kojarzę, skąd wzięła się lodowa fascynacja, może Centkiewiczowie? Okres pasuje...

piątek, 6 lutego 2009

Herodot mignął mi przed oczami

... mignął, mignął, pokazał pięty i zniknął. Polujemy dalej. Podałam dalej "Epicentrum" - takie niby archiwum X, ale nędzne popłuczyny, fuj oraz "Krążownik Titanic Douglasa Adamsa", równie słabe i beznadziejne. Można powiedzieć, że pakiet jednolity. Co by zabrać Mamie? Na pewno książkę o Słomczyńskim, na pewno Raszewskiego... Z Szatkowskiej też by się pewnie ucieszyła, ale to pożyczona, nie mogę. Hm. No nic mi więcej do głowy nie przychodzi, ostatnio czytam same pożyczone i pożyczyć dalej nie mogę, bo nie wiem, kiedy wypadnie następne spotkanie bnetkowe. W takim razie niech będą te dwie.

niedziela, 1 lutego 2009

Podałam do podajanina

"Wymarzony dom Ani" oraz "Anię z Szumiących Topoli". Taki pakiecik, dobrze, że się komuś przydał. Wysłałam też do koleżanki "Zupę z granatów" Mehran. Za granicę, do Irlandii. Chyba dobrze wybrana książka, prawda? Zważywszy na treść :)